Nie tak dawno temu pisałem o krytycznych uwagach skierowanych pod adresem osiedla Wrzeciono (onegdaj Młociny), które pojawiły się zaledwie kilka lat po zakończeniu jego budowy (przeczytaj tutaj >>). Dziś prezentuję tekst nieco inny, którego Autor z nieskrywaną dumą i szczerą nostalgią wyraża się o naszym architektonicznym wrzeciońskim ciastku.
e.
Młociny
Na przełomie lat 40-tych i 50-tych budowano kontrowersyjną hutę Warszawa. Powstał ogromny zakład przemysłowy zatrudniający wiele tysięcy pracowników. Zrozumiałą decyzją władz miasta stała się budowa w pobliżu największego w tym czasie zespołu mieszkaniowego. Zlokalizowano go pomiędzt tzw. Laskiem Bielańskim [właśc. Lindego — przyp. mój] a pasmem zieleni izolacyjnej huty oraz od ul. Marymonckiej do poszerzonej i przedłużonej u. Kasprowicza — głównego dojazdu do kompleksu hutniczego.
Skupiono tu wielki potencjał wykonawczy i w ciągu stosunkowo krótkiego czasu (6 lat) zrealizowano ogromne osiedle o ponad milionowej kubaturze i 6649 mieszkaniach. Projektowali je architekci Stefan Deubel i Lech Zaborski. Stworzyli oni bardzo ciekawe i oryginalne rozwiązania urbanistyczne.
Główna ulica osiedlowa przebiegająca od Marymonckiej do Kasprowicza na łuku w środku swego przebiegu rozszerzała się tworząc podłużny plac obudowany usługami - agorę. Ulicę nazwano więc Przy Agorze. Druga kolejna ulica obiega wokół osiedla krzyżując się dwukrotnie z pierwszą. Dostała więc nazwę Wrzeciono. Na tym szkielecie komunikacyjnym oparto zróżnicowane bryłowo i elewacyjnie grupy budynków, niestety V i XI-kondygnacyjnych.
Stefan Deubel to znany kolorysta. Pamiętam wizytę w jego żoliborskiej pracowni przy okazji innego obiektu [...]. Zobaczyłem wówczas szereg jego prac udowadniających wielką umiejętność operowania barwą. W czasie realizacji Młocin, kiedy wszystko w Warszawie było szare, deubelowska kolorystyka bieli, granatu, różu i czerwieni stała się rewelacją. Tak pomalowano pierwszą część indywidualnych budynków w narożniku Marymonckiej i Przy Agorze.
Farby Owcześnie produkowane w Polsce nie odznaczały się trwałością. Po kilku latach barwy wyblakły. Zadymienie z huty na skutek przewagi wiatrów północno-zachodnich, docierało najintensywniej do tego fragmentu osiedla powodując zanieczyszczenie elewacji. Konserwacja fasad nie była w ogóle zorganizowana. Skutek tych trzech przyczyn był oczywisty - te piękne budynki stały się po kilku latach tak samo szare jak i te, które stawiano później bez śmiałej kolorystyki.
Chciałbym przypomnieć jeszcze jedną sprawę rozpoczętą na Młocinach, a z czasem pogarszającą się. Dotyczy to boisk szkolnych. Były dotychczas wykonywane z nawierzchni żwirowej, praktycznie nie do użytkowania wiosną i jesienią, a nawet latem po większym deszczu. Podczas suchej pogody uciążliwość sprawiał kurz, a boki porastały chwastami. Nie był jeszcze znany tartan a na świecie próbowano wykorzystywać narastające stosy zużytych opon samochodowych. Spróbowaliśmy i my. Szkoła przy Wrzecionie dostała nawierzchnię boiska z elastycznej asfaltogumy. Młodzież była zachwycona. Zaczęto sie na nas wzorować, ale dla uproszczenia i łatwizny poniechano trudnej technologii rozdrabniania i topienia gumy - po prostu wyleano asfalt. Zaczęły się protesty i tak trwa do dziś.
Zbigniew Pakalski, Trylogia warszawska. 2. Warszawa moich działań 1945-1995, Warszawa 1999, s. 158-160.
e.
Młociny
Na przełomie lat 40-tych i 50-tych budowano kontrowersyjną hutę Warszawa. Powstał ogromny zakład przemysłowy zatrudniający wiele tysięcy pracowników. Zrozumiałą decyzją władz miasta stała się budowa w pobliżu największego w tym czasie zespołu mieszkaniowego. Zlokalizowano go pomiędzt tzw. Laskiem Bielańskim [właśc. Lindego — przyp. mój] a pasmem zieleni izolacyjnej huty oraz od ul. Marymonckiej do poszerzonej i przedłużonej u. Kasprowicza — głównego dojazdu do kompleksu hutniczego.
Skupiono tu wielki potencjał wykonawczy i w ciągu stosunkowo krótkiego czasu (6 lat) zrealizowano ogromne osiedle o ponad milionowej kubaturze i 6649 mieszkaniach. Projektowali je architekci Stefan Deubel i Lech Zaborski. Stworzyli oni bardzo ciekawe i oryginalne rozwiązania urbanistyczne.
Główna ulica osiedlowa przebiegająca od Marymonckiej do Kasprowicza na łuku w środku swego przebiegu rozszerzała się tworząc podłużny plac obudowany usługami - agorę. Ulicę nazwano więc Przy Agorze. Druga kolejna ulica obiega wokół osiedla krzyżując się dwukrotnie z pierwszą. Dostała więc nazwę Wrzeciono. Na tym szkielecie komunikacyjnym oparto zróżnicowane bryłowo i elewacyjnie grupy budynków, niestety V i XI-kondygnacyjnych.
Fragment podwórka między ulicami Wrzeciono i Marymoncką, na którym zastosowano śmiałą kolorystykę.
Stefan Deubel to znany kolorysta. Pamiętam wizytę w jego żoliborskiej pracowni przy okazji innego obiektu [...]. Zobaczyłem wówczas szereg jego prac udowadniających wielką umiejętność operowania barwą. W czasie realizacji Młocin, kiedy wszystko w Warszawie było szare, deubelowska kolorystyka bieli, granatu, różu i czerwieni stała się rewelacją. Tak pomalowano pierwszą część indywidualnych budynków w narożniku Marymonckiej i Przy Agorze.
Farby Owcześnie produkowane w Polsce nie odznaczały się trwałością. Po kilku latach barwy wyblakły. Zadymienie z huty na skutek przewagi wiatrów północno-zachodnich, docierało najintensywniej do tego fragmentu osiedla powodując zanieczyszczenie elewacji. Konserwacja fasad nie była w ogóle zorganizowana. Skutek tych trzech przyczyn był oczywisty - te piękne budynki stały się po kilku latach tak samo szare jak i te, które stawiano później bez śmiałej kolorystyki.
Zabudowa od strony ul. Marymonckiej. Fot. Z. Siemaszko/NAC
Chciałbym przypomnieć jeszcze jedną sprawę rozpoczętą na Młocinach, a z czasem pogarszającą się. Dotyczy to boisk szkolnych. Były dotychczas wykonywane z nawierzchni żwirowej, praktycznie nie do użytkowania wiosną i jesienią, a nawet latem po większym deszczu. Podczas suchej pogody uciążliwość sprawiał kurz, a boki porastały chwastami. Nie był jeszcze znany tartan a na świecie próbowano wykorzystywać narastające stosy zużytych opon samochodowych. Spróbowaliśmy i my. Szkoła przy Wrzecionie dostała nawierzchnię boiska z elastycznej asfaltogumy. Młodzież była zachwycona. Zaczęto sie na nas wzorować, ale dla uproszczenia i łatwizny poniechano trudnej technologii rozdrabniania i topienia gumy - po prostu wyleano asfalt. Zaczęły się protesty i tak trwa do dziś.
Zbigniew Pakalski, Trylogia warszawska. 2. Warszawa moich działań 1945-1995, Warszawa 1999, s. 158-160.
Komentarze
Prześlij komentarz