Przejdź do głównej zawartości

Kiedyś było tu ściernisko...

Sobotnie, wiosenne popołudnie, ciepło, tłumy spacerowiczów. Na ulicy Doryckiej, koło garaży przy "Okrąglaku" zatacza się lekko wstawiony jegomość, bełkocząc coś do siebie mocno wzburzonym głosem. Kiedy go mijam, słyszę wyraźnie taką mniej więcej kwestię: "Co to k..wa ma być? Warszawa. Taki ch...! Tu się, k..wa, krowy pasły niedawno, wszędzie była łąka i krzaki, a teraz co? Pieprzone osiedle..." Pewnie mu w sklepie piwa nie chcieli sprzedać, ale to już nie moje zmartwienie. Taki czy śmaki, zawsze to jednak autentyczny świadek historii.

Zastanawiam się nad tymi krowami - kogo by nie zapytać o początki osiedla - wszyscy pamiętają tylko ten jeden szczegół. Pasące się "tuż obok" dopiero co wybudowanych bloków krowy. Z pewnością nie jest to mit czy tzw. miejska plotka, jak to było z kurami na balkonie i prosiakiem w wannie. Krowy widywano na ulicach Centrum Warszawy jeszcze w końcówce lat 60. Spójrzmy na zdjęcie wykonane przez Jarosława Tarania w roku 1963 na Wawrzyszewie:

Fot. z serwisu foto.karta.org.pl LINK.

Pytanie dlaczego ludziom utkwił właśnie ten, a nie inny szczegół, dlaczego przywiązują do niego aż tak wielkie znaczenie? Odpowiedź nie jest prosta. Po wielu rozważaniach doszedłem do wniosku, że jest to z jednej strony forma (auto)deprecjacji miejsca, z drugiej swego rodzaju wyraz lęku przed (nieuchronnymi) procesami urbanizacyjnymi, zachodzącymi w każdej wielkomiejskiej aglomeracji. Miasto w procesie swego rozwoju bezwzględnie pochłania leżącece dookoła niego grunty, nie bacząc na to, co się tam znajduje i jaką ma historię. Po dawnych wsiach pozostają jedynie nazwy: Mokotów, Powązki, Czerniaków, Wawrzyszew... Podobnie rzecz się miała z Wrzecionem, choć te nigdy wcześniej wioską nie było, a swą nazwę otrzymało wtórnie. W chwili powstania, osiedle nazywano Młocinami, bo to na gruntach tej gminy zostało ono zbudowane. Były to typowe nieużytki rolne i pastwiska. Blokowisko szczególną urodą nigdy nie grzeszyło, nic więc dziwnego, że wśród jego mieszkańców zrodziła się potrzeba wytworzenia ironicznego dystansu względem najbliższego, otaczającego świata. Tym bardziej, że dogodny argument... pasł się nieopodal.

Ta potrzeba deprecjacji często przenoszona była (i jest nadal) także na samych mieszkańców Wrzeciona - jak powszechnie wiadomo, są to przeważnie "mieszkańcy zabitych dechami wsi, których pogoń za awansem społecznym (oraz praca w Hucie) zwabiła do stolicy". No ale zostawmy te rozważania. Kilka dni później w tygodniku "Stolica" natrafiłem przypadkiem na takie oto zdjęcie z Wrzeciona:

Fot. NN, "Stolica" nr 39/1967, s. 4.

Widok jest zaiste niemal fantastyczny! I w dodatku kolorowy! Wielka łąka, w tle zabudowania wzdłuż ulicy Marymonckiej, po lewej pomalowany na żółto "Okrąglak". Zdjęcie zrobiono najprawdopodobniej gdzieś z okolicy zbiegu dzisiejszych ulic Nocznickiego i Parola. Nie ma tu jeszcze szkoły, ani przedszkola, ani wysokich budynków przy ul. Wrzeciono. Po prawej stronie kadru widać natomiast wyraźnie kawałek krowy, skubiącej sobie trawkę. Czy to właśnie tę krowę wszyscy pamiętają? Trudno orzec. Edimus ut vivamus, non vivimus ut edamus!

e.

Komentarze

Najpopularniejsze posty

Historia osiedla Wrzeciono

Bar Hutnik

Wrzeciono od A do Z

Krytycznie o osiedlu Wrzeciono

Młociny Południowe?