Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2009

Atak na lotnisko Bielany

Na polowym lotnisku bielańskim podczas okupacji stacjonowały niemieckie samoloty transportowe „Ju–52”, popularnie zwane przez mieszkańców Bielan „latającymi krowami”. W lutym 1944 roku jeden z samolotów, podchodząc do lądowania, spadł na budynek przy ul. Zuga 6 znacznie go uszkadzając. ( zobacz foto >> )                    Fragment mapy z roku 1939 z naniesioną lokalizacją lotniska i pasu startowego. W nocy z 3 na 4 maja 1944 lotnisko Bialany, na którym stacjonowały jednostki rozpoznawcze niemieckiej Luftwaffe zostało zaatakowane przez specjalny oddział Kedywu o kryptonimie "Osjan", którym dowodził kapitan Jan Kajus Andrzejewski ps. "Jan". Plan całej akcji opracował podchorąży Aleksander Wąsowicz "Spad", który na ochotnika zgłosił się do udziału i pokierowania całą grupą dywersyjną. Cała akcja partyzantów trwał niespełna 10 minut. Około godziny 23.35 przecięte zostały druty kolczaste ogrodzenia i oddział wdarł się na teren lotniska. Żołnierze A

Czego nie wolno robić na osiedlu Wrzeciono

Zakazy są po to, aby je łamać — mówi stara życiowa mądrość — ale w niczym to nie przeszkadza wszelkiej maści administracyjnym decydentom, zatroskanym o dobro mieszkańców Wrzeciona w wywieszaniu wciąż nowych tabliczek. Jak osiedle długie i szerokie, nie ma bodaj jednego nie otabliczkowanego budynku. Zakazy dotyczą tak istotnych dla lokatorów spraw jak cisza, czystość i poczucie estetyki wspólnie zamieszkiwanej przestrzeni. Jak istnienie zakazów przekłada się na życie codzienne — przyjrzyjmy się kilku przykładom. W wielu miejscach nie wolno wyprowadzać psów na trawnik. W efekcie mamy wszędzie psie gówna na chodnikach. Zakaz postawić jest łatwo, trudniej zbudować toaletę dla naszych czworonożnych przyjaciół, albo ustawić specjalnie oznakowane kosze i pojemniki z papieroowymi torebkami. W innych z kolei miejscach nie wolno dokarmiać ptaków, ale z tego też nikt nie robi sobie problemu. W końcu emeryci też mają prawo do przyjemnego spędzania czasu na ławce przed blokiem. Dzieciom i młodzieży

Geoeksploracja osiedla Wrzeciono

Razem z kumplem Remikiem, zawołanym geodetą, wyposażeni w odpowiednie urządzenia, których nazw nie potrafiłbym nawet powtórzyć, wybraliśmy się pewnego listopadowego dnia na teren osiedla Wrzeciono w celu przeprowadzenia pomiarów geodezyjnych. Zadanie było proste — ustalić najniższy i najwyższy punkt terenu. W poszukiwaniu tego pierwszego udaliśmy się w rejon ulicy Lindego. Tu gołym okiem można dostrzec obniżenie terenu związane z dolinką Potoku Bielańskiego. Ustalenie najniższego punktu nie było zatem trudne — znajduje się on w rejonie wylotu ulicy Szubińskiej, w miejscu w którym ulica Lindego "rozstaje się" z potokiem. Wysokość nad poziom morza wynosi w tym miejscu dokładnie 94,82 m. ("względem Kronsztadu" jak kazał zaznaczyć Remik). Ale gdzie szukać najwyższego punktu? Posługując się wojskową mapą topograficzną wytypowaliśmy około 10 miejsc, które należało zmierzyć. W rezultacie dokonaliśmy jednak znacznie więcej pomiarów. Przez długi czas wydawało się, że najwy

Stacja Wrzeciono

Oczywiście to skandal, że stacja metra, znajdująca się na terenie osiedla Wrzeciono nazywa się (nie wiadomo z jakiej racji) "Wawrzyszew", ale nie o tym chciałem dziś pisać. Otóż w czasch, kiedy jeszcze nikomu nie śniło się o metrze, a nawet o Wrzecionie, na drugim krańcu drogi, która miała się później nazywać ulicą Samuela Bogumiła Lindego istniała stacja kolejki. Może stacja to za dużo powiedziane, w każdym razie był to przystanek. Rzućmy okiem na mapę okolic Warszawy z 1935. Stacja oznaczona symbolem i literką P. znajdowała się u wylotu obecnej ulicy Dewajtis. Przebieg "ulicy Lindego" jest nieco inny niż obecnie. Przystanek nosił nazwę "Bielany" i ustanowiony został, jak się wydaje, dla miłośników rekreacji i podmiejskich zabaw w Lasku Bielańskim. Zobaczmy na zbliżeniu jak wyglądała okolica stacyjki w roku 1945. Umożliwia to ortofotomapa zamieszczona na stronach Urzędu Miasta Warszawy. Po prawej widzimy wylot dzisiejszej ulicy Dewajtis, z lewej wy

Stare tabliczki z osiedla Wrzeciono

Od wprowadzenia Miejskiego Systemu Informacji (MSI) upłynęło już ładnych parę lat i nowe tabliczki przyjęły się w miejskim krajobrazie znakomicie. System jest czytelny, funkcjonalny, przejrzysty i pozwala na łatwą orientację w terenie. Podczas wymiany tabliczek w Warszawie zostawiono (na szczęście) tu i ówdzie kilka starych. Na osiedlu Wrzeciono ostało się ich całkiem sporo, a rekordzistą jest skrzyżowanie ulic Wrzeciono i Przy Agorze (te bliżej Lasku Bielańskiego), gdzie wiszą aż 4 stare tabliczki. Mój sentyment do charakterystycznego liternictwa i ciemnoniebieskiej emalii nie bierze się z nostalgii za PRL-em. To po prostu pewien szacunek do przeszłości jako takiej. Jestem wielkim zwolennikiem MSI i cieszę się, że nowy system zaistniał w stolicy i doskonale się sprawdza. Cieszy mnie jednak to, że tu i tam mogę wyłowić wzrokiem coś, co przywołuje na myśl dawniejsze czasy. Można tylko ubolewać, że w całym mieście zachowało się tak mało elementów wystroju ulicy sprzed II wojny światowej.

Cukiernia Elsner

Rodzina Kazimierza Elsnera, który w roku 1975 otworzył swoją pierwszą cukiernię w Michalinie, od pokoleń związana była z branżą. Jego pradziad był młynarzem. Pradziadek, dziadek i ojciec mieli własne piekarnie. Ze względu na szybki rozwój już cztery lata później zapadła decyzja o przeniesieniu firmy do stolicy. Nową siedzibą stał się wówczas dzierżawiony pawilon przy ulicy Wrzeciono 48 ("Na Górce"). Doskonałe wyroby szybko zdobyły uznanie wśród mieszkańców osiedla i poza nim. Pozwoliło to na przeniesienie się do własnego lokalu, wybudowanego na ulicy Przy Agorze 19, gdzie cukiernia znajduje się obecnie. Cukiernicza pasja przeszła na rodzinę, obecną właścicielką jest Anna Elsner. W grudniu 2007 roku w budynku cukierni otwarto kawiarnię z prawdziwego zdarzenia. Wypieków można teraz popróbować delektując się kilkoma rodzajami kaw w eleganckiej, urządzonej w stylu retro salce na piętrze. Stoliki znajdują się także w pomieszczeniu głównym na dole, a w sezonie letnim na tarasie p

Vřecioňskie vlepki

Vlepki już od wielu lat stanowią nieodłączny element przestrzeni publicznej miasta. Początkowo pojawiły się w środkach komunikacji zbiorowej, ale jako alternatywna forma nieskrępowanego przekazu informacji szybko opanowały również ulice całej Warszawy. Chociaż budzą niekiedy wątpliwości natury estetycznej, narodziły się z potrzeby oswojenia szarej, ponurej i obcej przestrzeni wielkiego miasta. Z czasem vlepki zostały oswojone i stały się jeszcze jednym kanałem komunikacji reklamowej. Pod postacią "samoprzylepnych ogłoszeń" spowszedniały do tego stopnia, że dziś praktycznie w ogóle nie są zauważane przez potencjalnych odbiorców. 24.10.2009. Typowe nalepki usługowe z Osiedla Wrzeciono. Fot. enejeio Osiedle Wrzeciono jest dość mocno obklejone wszelkiej maści nalepkami o charakterze usułgowym — naprawa sprzętu RTV, masaże kręgosłupa, hydraulik czy reklama korporacji taxi wisi niemal na każdym słupie, czy rynnie. Niekiedy pojawiają się także wewnątrz budynków, co jest chyba

Tania Odzież

Sklepów typu second hand pojawiło się w ostatnich czasach bardzo dużo w całej Warszawie. Także na osiedlu Wrzeciono jest ich kilka. Najciekawszym z nich jest z całą pewnością sklepik Tania Odzież zlokalizowany w starym, parterowym pawilonie handlowym na ul. Przy Agorze 24. Mieszkańcy osiedla nazywają go potocznie lumpeksem "U Fotografa", ponieważ wcześniej w lokalu tym przez wiele lat znajdował się zakład fotograficzny. Sklep swoją działalność rozpoczął w roku 2006. 22.08.2009. Pięć minut przed otwarciem sklepu. W okularach pan Stefan. Fot. enejeio godziny otwarcia poniedziałek - piątek: 10.00-18.00 sobota: 10.00-16.00 niedziela: 10.00-14.00 Sklep składa się z trzech pomieszczeń: w pierwszej salce, naprzeciw wejścia znajduje się kasa. Jest tu także kosz z szalikami i czapkami, a także wygodna kanapa, na której można posiedzieć, obejrzeć ubrania i poczytać czasopisma. Obok są dwie przymierzalnie. W drugiej salce są ubranka dla dzieci, kącik z zabawkami i mały stol

Racibórz czy warszawskie Bielany?

Żeliwne pokrywy studzienek kanalizacyjnych należą do tzw. małej architektury i podobnie jak latarnie, kioski, budki telefoniczne czy zwykłe słupki ograniczające wjazd samochodom na chodnik, nadają miejskiej "podłodze" niepowtarzalny charakter. Owszem, jak dotąd Warszawa nie dorobiła się własnych, stołecznych włazów z herbem, a starych, przedwojennych też niewiele ocalało. Na codzień włazów praktycznie niezauważamy, są wszędzie dookoła nas, wtopiły się doskonale w krajobraz ulic i chodników. Wyposażony w aparat fotograficzny ruszyłem zatem pewnego letniego popołudnia na osiedle Wrzeciono, aby udokumentować wszystkie zainstalowane tu pokrywy. Początkowo sądziłem, że będzie ich kilka, czy kilkanaście, ale szybko okazało się, że jest znacznie więcej. Po blisko 2 miesiącach penetrowania wszystkich zakamarków Wrzeciona, zlokalizowałem i uwieczniłem aż 54 różne rodzaje żeliwnych włazów do studzienek. Niektóre mają dodatkowo różne odmiany, ale jako laik w temacie, szczegółowo nie będ

Kurza legenda osiedla Wrzeciono

Jedna z miejskich legend, odnosząca się także do Wrzeciona i krążąca po Warszawie w różnych wresjach, opowiada o pojawieniu się w powojennej stolicy nowej grupy ludności napływowej. W wersji wrzeciońskiej historia ta przedstawia się następująco: Władze chciały bardziej "uklasowić" inteligencki Żoliborz i Bielany, więc zdecydowały o budowie Huty na obrzeżach dzielnicy. Decyzja ta miała charakter polityczny, a nie ekonomiczny. Do pracy w nowym zakładzie ściągano ludzi z całego kraju (niektóre wersje legendy precyzują, że głównie ze Śląska), kusząc ich przede wszystkim atrakcyjnymi warunkami socjalnymi. Wszystkim chętnym do pracy w Hucie przydzielano bowiem mieszkania w blokach dopiero co wybudowanego osiedla Wrzeciono. W pogoni za poprawą statusu materialnego i społecznego do stolicy tłumnie przyjeżdżali więc ludzie z biednych wiosek i zapadłych dziur. Legenda głosi, że jeszcze w latach 80-tych na Wrzecionie można było zobaczyć na balkonach szarych wieżowców wesoło pogdakując

Wrzeciono magiczne

Osiedle Wrzeciono to peerelowskie blokowisko i nie ma się co czarować, że jest to oaza wyrafinowanej i funkcjonalnej architektury. Straszą nie tylko nastawiane gdzie popadnie budynki mieszkalne, ale także drobiazgi — dzikie karmiki dla gołębi, zalegające pod śmietnikami sterty rupieci czy przylepiane gdzie popadnie ogłoszenia różnej treści. Nie oznacza to, że na całym, tak wielkim przecież terenie, nie znajdziemy w ogóle "miejsc magicznych". Jest ich całkiem sporo, ale zazwyczaj są dobrze poukrywane. Przypadkowy "turysta" raczej ich nie odnajdzie, natomiast "tubylcy" wiedzą, co i gdzie, ale są już z tymi miejscami na tyle dobrze zapoznani, że nie dostrzegają ich w tzw. "pogoni życia codziennego". 22.08.2009. Rowerek na jednym z trawników. Fot. enejeio Oczywiście "magiczność" różnych wrzeciońskich zakątków nie tkwi jedynie w takim czy innym wystroju danego podwórka. Czasami o niepowtarzalnym i wyjątkowym przeżyciu estetycznym decy

ABC Agora

Przegląd placówek handlowych na osiedlu wypada zacząć od największego sklepu. Jest nim,  usytuowany w samym niemal centrum Wrzeciona, na ulicy Przy Agorze 15 — Dom Handlowy ABC Agora. Jest to placówka należąca do WSS "Społem" Żoliborz, jako Sklep spożywczo-przemysłowy nr 173. Budowa obiektu ślimaczyła się wiele lat, jego budowę rozpoczęto pod koniec lat 70, a wprowadzenie stanu wojennego i kryzys lat 80-tych spowodował, że ukończony w 1984 roku sklep oddano do użytku dopiero w roku 1987. Nazwa Agora, podobnie jak nazwa pobliskiego hotelu i ulicy przecinającej w poprzek osiedle, nawiązuje do rozległego placu, jaki pozostawiono w projekcie architektonicznym Wrzeciona, z przeznaczeniem na tereny zielone, ośrodek zdrowia, rozrywkę i handel. Przestrzeń tę systematycznie zabudowywano i dziś trudno się doszukać jakiegokolwiek "rynku". Przetrwał on, jak to się często zdarza, jedynie w nazewnictwie. Dom Handlowy zajmuje powierzchnię 1800 metrów kwadratowych. Po remoncie w

Latarenki adresowe na Wrzecionie

Trójkątne budki latarenek adresowych były dla przedwojennej Warszawy czymś szczególnym. Tworzyły niepowtarzalny klimat i koloryt stołecznych ulic. Nic dziwnego, że mocowano je także w czasach powojennych. Dziś zapomniane, podniszczone, niekonserwowane dogorywają powoli lub co gorsza, ustępują miejsca "nowoczesnym" lampom kloszowym, które są zupełnie bez wyrazu. Blokowisko na Wrzecionie nie posiada jakiejś specjalnie atrakcyjnej architektury, tym bardziej należałoby dbać o detale architektoniczne, które nadają mu bardziej warszawskiego charakteru. Latarenki adresowe to niezwykle uroczy i wdzięczny element wystroju wielkomiejskiej przestrzeni. Sierpień 2009. Stare latarenki adresowe na osiedlu Wrzeciono. Fot. enejeio Najładniejsze lampiony mają literki i cyfry adresu wycięte z blachy. Jest to tzw. typ pozytywowy, ale tego rodzaju budek jest na osiedlu stosunkowo niewiele. Znajdują się zazwyczaj na wolnostojących, niedużych budynkach użyteczności publicznej (przedszkole,

Czy Wrzeciono ma historię?

Czy się to komuś podoba, czy nie, Wrzeciono w całej swojej rozciągości stanowi integralną część dzielnicy Bielany. Podobnie jak Radiowo, Wólka Węglowa i Huta Warszawa. Przeglądając jakże cenną i znakomitą książkę Bielany — przewodnik historyczno-sentymentalny (wydaną przez Urząd Dzielnicy Bielany, Warszawa 2003) można jednak dojść do wniosku, że blokowisko nie ma historii, a już całą pewnością nie ma w sobie nic sentymentalnego. Przewodnik to dzieło zbiorowe mieszkańców Bielan, a głównym jego autorem jest znany varsavianista i badacz architektury Jarosław Zieliński. Na 212 stronach, bogato ilustrowanych ukazana została historia dzielnicy, jej specyfika, wyjątkowość, genius loci. Książka jest niezwykle wciągająca, zwłaszcza w rozdziale poświęconym przeszłości. Autor, rodowity bielańczyk, odkrywa krok po kroku początki tej części Warszawy, uzupełniając swoją opowieść wypowiedziami świadków, starymi mapami, rycinami i fotografiami. Część historyczna koncentruje się głównie na dwudzie