Przejdź do głównej zawartości

5 lat na ulicy Przytyk

Kolejna porcja wspomnień - tym razem sprzed 15 lat. Niby niedawno, niby wszyscy to pamiętamy, a jednak... Zapraszam do lektury.

e.


Na ulicę Przytyk trafiłem przypadkiem w roku 1995. Kumpel wynajmował tu mieszkanie (2 pokoje) i potrzebował współlokatora, żeby „obniżyć koszty” najmu. Moje pierwsze wrażenie nie było powalające – reklamowane przez kumpla „zielone Bielany” okazały się dość ponurym, szarym blokowiskiem. Mieszkanie miało dwa przechodnie pokoje i maluteńką kuchnię, w której dwie osoby mieściły się z trudem. Ale byłem świeżo po studiach, rozpoczynałem pierwszą pracę, więc nie bardzo narzekałem. Perspektywa dojazdów z Nowego Dworu Mazowieckiego, gdzie mieszkałem do tej pory, też nie bardzo mi się uśmiechała, więc zgodziłem się bez większego namysłu. W tamtych czasach o osiedlu krążyły niesamowite legendy. Znajomi ze studiów, kiedy opowiadałem im, że mieszkam pod Hutą kiwali głową i pytali, czy jest strasznie i czy wychodzę po zmroku na ulicę. Oczywiście początkowo nie zapuszczałem się w głąb osiedla. Do pracy jeździłem głównie autobusem 515 z przystanku Przytyk, zakupy robiłem w Hali Marymonckiej, czasem na bazarze wolumeńskim i w ten sposób minęło mi jakieś pół roku. Raczej nie miałem w tym czasie większej okazji na poznanie osiedla. Nazwa Wrzeciono wtedy też chyba jeszcze specjalnie nie funkcjonowała, przynajmniej w użyciu mieszkańców. O wiele częściej słyszałem wówczas nazwę Brzeziny. Sam mówiłem znajomym, że mieszkam na Bielanach, nieopodal Huty Warszawa. Rejony te w opinii większości warszawiaków miały charakter slumsów i blokerskiego getta, gdzie jest wyjątkowo niebezpiecznie.

16.08.2009. Ulica Przytyk przed modernizacją — widok od strony wylotu na ulicę Kasprowicza. Fot. enejeio

Tymczasem nastała wiosna i wokoło się zazieleniło. Z przyjemnością w wolnych chwilach wybierałem się ze znajomymi do pobliskiego Lasku Bielańskiego. W ciepłe dni siadaliśmy sobie na ławeczce i gawędziliśmy wesoło, popijając piwko. Wtedy jeszcze można było pić browar pod chmurką bez szczególnych konsekwencji. Ale wiosna ożywiła także inne czynniki. Z piwnicy sąsiada, którejś nocy skradziono rower. Złodzieje musieli mieć dobre rozpoznanie i chyba wiedzieli, gdzie i po co idą, bo tylko jedna piwnica w całym skrzydle została otwarta. Rower był chyba z tych droższych, ale specjalnie go nie zapamiętałem, ani nie widziałem sąsiada jak na nim jeździł. Pamiętam też którejś soboty pobudkę około 6 rano. Na parkingu pod blokiem słychać było trzask pękającej szyby a następnie włączył się autoalarm. Z balkonu widziałem 3 gówniarzy uciekających ze skradzionym radiem. Ale ogólnie było całkiem bezpiecznie i krążące legendy nie znajdywały potwierdzenia w rzeczywistości. Na ulicach spotykało się głównie staruszki i szkolną młodzież z podstawówki leżącej między ulicami Przytyk i Antyczną. Nawet kibice Legii wracający po meczach i śpiewający swe pieśni, stanowili raczej ciekawy element miejskiego folkloru, niż jakiekolwiek zagrożenie. Nikt nigdy mnie tu nie zaczepił na ulicy, a prośby o papierosa kierowali zazwyczaj biedni emeryci.

Któregoś razu dostałem do skrzynki awizo - wezwanie na pocztę po odbiór przesyłki poleconej. Był z tym pewien kłopot, ponieważ nie miałem w dowodzie wpisanego zameldowania. Poczta mieściła się na drugim krańcu osiedla w tzw. Okrąglaku. Tak daleko nigdy wcześniej się nie zapuszczałem, ale spacer wzdłuż ulicy Wrzeciono uświadomił mi, że wije się ona przez całe osiedle i ma dwa wyloty. Powoli oswajałem się z najbliższą okolicą i coraz częściej korzystałem z miejscowych sklepów. Oczywiście numer jeden to było targowisko na Wolumenie. W piątki odbywał się tu targ rolny a w niedziele, na giełdzie elektronicznej, można było kupić za „dychę” wszystkie najnowsze płyty czy programy komputerowe. Sam „Agora” raczej odpychał mnie swoją obskurnością i długimi kolejkami, zakupy robiłem tu tylko wtedy, gdy nie chciało mi się jechać np. do Leclerca na Wólczyńską. Wokół samu rozciągał się też mały bazarek i tu czasami zaglądałem, kiedy trzeba było kupić zieleninę, a na Wolumenie nie było akurat targu.

Na samej ulicy Przytyk – cichej, niepozornej i prawie zupełnie nieznanej większości warszawiaków, mieścił się wówczas sklep meblowy w małym budynku tuż przy wylocie ulicy. Obok parkingu nieopodal ulicy Kasprowicza znajdowała się także budka z pieczonymi kurczakami, co było bardzo wygodne w prowadzeniu naszej „kawalerskiej kuchni”. Co ciekawe były też dwa kioski ruchu, odległe od siebie o 50 metrów, z tym, że ten drugi znajdował się już po drugiej stronie ulicy Kasprowicza, czy na Wawrzyszewie. „Nasz” kiosk oblegali głównie taksówkarze, którzy tuż obok mieli swój postój.

Czas płynął szybko i ani się obejrzałem, jak minęło pięć lat mieszkania w bloku na ulicy Przytyk. Mimo pewnego zżycia się z Wrzecionem, osiedle w moim ówczesnym odczuciu zmieniało się na gorsze. Było zaniedbane, brudne i trochę pozostawione „na pastwę losu”. W 2000 roku właściciel mieszkania postanowił je sprzedać. Nie było rady, trzeba się było rozglądać za nowym lokum, ale  cała sytuacja pomogła przy okazji w podjęciu ważnych życiowych decyzji. Krótko przed końcem wakacji przeprowadziłem się wraz z moją dziewczyną do nowego mieszkania na Kabatach. Tam już doskonale funkcjonowało metro, podczas gdy na Bielanach była to wciąż jeszcze odległa wizja. A i standard życia był nieporównanie lepszy. 

Niedawno (wiosna 2011) trafiłem przypadkiem na bloga o Wrzecionie, którego przeczytałem z wielkim zainteresowaniem. Postanowiłem też coś od siebie napisać, ale wcześniej zawitałem na ulicy Przytyk ponownie. Nie mogłem się nadziwić zmianom, jakie tu zaszły. Choć opuszczałem Bielany bez specjalnego żalu, to jednak „zostawiłem” tu przecież kawałek swojego życia i wizyta na „starych śmieciach” miała charakter trochę sentymentalny. To jednak prawda, że metro zmienia całą okolicę nie do poznania. Mój blok odmalowany w pięknych pastelowych kolorach, nowa nawierzchnia ulicy, parkingi, uporządkowana zieleń. Trudno było uwierzyć, że to ta sama ulica, przy której spędziłem 5 lat swego życia! I chyba tylko bazar Wolumen wciąż wygląda tak samo „dziadowsko” jak kiedyś, choć zlikwidowano pod metro najbardziej odpychającą „część mięsną” bazaru po wschodniej stronie ulicy Kasprowicza.

                                                                                                                 Darek S. (nazwisko znane)

Komentarze

Najpopularniejsze posty

Historia osiedla Wrzeciono

Bar Hutnik

Wrzeciono od A do Z

Krytycznie o osiedlu Wrzeciono

Młociny Południowe?